Z czasem przestała zwracać uwagę na to, że było jej zimno.
Pozwalała, by zimne krople deszczu spadały na jej już przesiąknięte wodą
ubranie. Nie przejmowała się już niczym. Ulewa na pewien sposób przynosiła
ukojenie, którego tak bardzo jej brakowało. Potrzebowała w jakiś sposób
odreagować to, co jeszcze niedawno miało miejsce.
Włosy zakrywały Rosie oczy, jednak nie zgarniała ich z
twarzy. Drogę do domu znała tak dobrze, że doszłaby tam nawet z zamkniętymi
oczami. Szczękę wciąż miała zaciśniętą, ponieważ z zimna zaczynała szczękać
zębami. Wprawdzie trzęsła się, ale mimo to nadal nie było jej śpieszno do domu.
Jeszcze bardziej zakryła się ubraniem, choć doskonale wiedziała, że to nic nie
da.
Na miejscu wycisnęła z okrycia oraz włosów wodę, po czym
weszła do domu.
Ubrana patrzyła na swoje odbicie w lustrze. Była blada,
jednak jeszcze niedawno sine usta zaczynały przybierać swój naturalny,
zaczerwieniony kolor. Zamknęła zmęczone i lekko opuchnięte oczy. Umyła twarz
zimną wodą, a następnie starannie wytarła. Jeszcze wilgotne włosy związała w
koński ogon i dopiero wtedy wyszła z łazienki.
Poszła do kuchni, gdzie na stole czekał na nią kubek z
gorącą herbatą. Z uwielbieniem wzięła go w dłonie i powoli zaczęła pić napój,
rozkoszując się jego ciepłem. W tym samym czasie ukradkiem przyglądała się
swojej siostrze, która zaczynała robić na kolację tosty. Zauważyła, że
dziewczyna jest dziwnie... cicha? Zwykle mówiła jak nakręcona, a w ostatnim
czasie mało co zabierała słowo.
— Bez pieczarek? — zapytała Julie.
— Tak — potwierdziła Roseanne, marszcząc czoło na samą
myśl, że miałaby zjeść nielubiane grzyby.
— Ok.
Zapanowała cisza. Rosie spojrzała na swoją herbatę, która
już się kończyła. Wypiła ją do końca, a następne kubek dała do zlewu. Oparła
się o niego i na powrót zaczęła przyglądać się młodszej siostrze.
— Wszystko w porządku? — zapytała w pewnym momencie.
— Tak — odpowiedziała Julie, spoglądając podejrzliwie na
Rosie.
— Na pewno? Ostatnio jesteś jakaś milcząca.
— Tak, wszystko jest w jak najlepszym porządku —
powiedziała już zirytowanym głosem dziewczyna.
— Dobrze. — Rosie zrobiła urażoną minę. — Jednak gdybyś...
— Jest dobrze! — warknęła Julie, uderzając dłonią o blat. —
Sama rób sobie te tosty!
Po czym wyszła.
Roseanne jeszcze przez jakiś czas spoglądała w ślad za
siostrą. Osobiście uważała, że nie zrobiła nic złego, a jej siostra jak zwykle
przesadziła. Kompletnie nie rozumiała jej zachowania. To prawda, że zawsze była
nerwowa, jednak nigdy nie drażniły jej takie błahostki...
Dziewczyna nic nie mówiąc zabrała się za robienie kolacji,
jednak po chwili stwierdziła, że straciła apetyt. Popatrzyła na zaczęte już
tosty, po czym jak gdyby nigdy nic zostawiła wszystko i wyszła z kuchni z
myślą, że być może ktoś inny dokończy to, co ona zaczęła.
Idąc do swojego pokoju zatrzymała się przy Julie, ponieważ
usłyszała, jak ta z kimś rozmawia. Nie chciała wyjść na wredną, jednak pokusa
podsłuchania wymiany zdań była tak silna, że skończyło się na zbliżeniu do
lekko uchylonych drzwi, by lepiej słyszeć.
— Spokojnie, wszystko jest pod kontrolą...
Roseanne zmarszczyła czoło, słysząc słowa siostry. Nie rozumiała
ich. Co miałoby być pod kontrolą?
— No raczej! — powiedziała z euforią, jednak w jej głosie
można było usłyszeć nutkę zdenerwowania. — Niczego nie podejrzewa.
Rosie jeszcze bardziej przybliżyła się do drzwi. Miała
nadzieję, że być może dowie się o kim była mowa, ale nie było dalszej rozmowy
odnośnie osoby. Jedynie krótkie odpowiedzi Julie, głównie „aha” i „tak”. Jakby
ktoś kazał jej coś zrobić...
Roseanne uważnie przyglądała się siostrze. Jej twarz z
pozoru nie wyrażała żadnych emocji. Może nic nie czuła albo doskonale je
maskowała. Jasne oczy natomiast pokazywały ich tak dużo, że sztuką było je
wszystkie odczytać. Raz ukazywało się zdziwienie, innym razem zszokowanie, a
jeszcze innym strach, który z czasem już zdążył znaleźć swoje miejsce na twarzy
dziewczyny.
— Dobrze — powiedziała Julie słabym głosem. — Postaram
się... Dopilnuję tego.
Rosie nie wiedziała co ma sądzić o zachowaniu siostry.
Wiedziała, że gdyby rozmawiała z kimś znajomym, to nie byłaby aż tak
przestraszona. Ostatnim razem dziewczyna mówiła takim słabym głosem, gdy w
wieku zaledwie czterech lat została skarcona przez babcię za to, że zerwała
rosnące w jej ogródku kwiatki. Teraz Julie uważała się za dorosłą i sądziła, że
niemalże wszystko jej wolno, dlatego nie przywykła do przejmowania się opinią
innych. Zwykle robiła to, co chciała.
„W coś ty się znowu wpakowała...” — pomyślała zmartwiona
Roseanne i smutnym wzrokiem zerknęła na siostrę. To nie było jej normalne
zachowanie i wiedziała, że coś musiało się stać. Coś, czego się bała.
Niespodziewanie Julie ruszyła w kierunku drzwi. Rosie
cofnęła się, myśląc, że została przyłapana na gorącym uczynku. Już miała uciec
do swojego pokoju, kiedy drzwi zamknęły się, a dziewczyny nie spotkał żaden
komentarz ze strony siostry. Przez jakiś czas stała nieruchomo i z lekkim
niedowierzaniem wpatrywała się w wejście.
Ciężko oddychając oparła się o ścianę. Jeszcze ostatni raz
zerknęła na drzwi, nim wróciła do swojego pokoju. Postanowiła, że kolejnego dna
spróbuje porozmawiać z Julie.
W pomieszczeniu panowała jasność. Przez duże, szklane okna
do środka przedostawały się złociste promienie słońca, przez które było widać
unoszące się w powietrzu drobiny kurzu. Podłoga była wyłożona białymi
kafelkami, natomiast marmurowa ściana, tego samego koloru, mieniła się w
świetle. W środku nie znajdowało się nic, prócz szarego dywanu, będącego na sam
środku podłogi.
Pod jedną ze ścian stała dziewczyna w jasnej sukience,
sięgającej do kolan. Jej długie, ciemne włosy zasłaniały twarz. Odkrywały
jedynie lekko otwarte usta, przez które postać nabierała do płuc powietrza. Po
nierównym oddechu można było wywnioskować, że była zdenerwowana. Dłonie
kurczowo zaciskała na sukience, powodując, że jej materiał stawał się
wymiętolony.
Po pomieszczeniu rozniósł się dźwięk otwieranych drzwi.
Brzmienie miał tak głośne, iż przez to dziewczyna zadrżała. Zresztą... Panowała
tak głucha cisza, że nawet najbardziej cichy dźwięk wydawał się najgłośniejszy.
Dziewczyna powoli przeniosła wzrok na ciemne drzwi, które w
ogóle nie zgrywały się z panującą jasnością, wywołującą ból oczu. Nie zgarnęła
z twarzy włosów, by lepiej widzieć. Przez to czuła się na pewien sposób
bezpieczna.
Drzwi otworzyły się na oścież z głośnym trzaskiem. Za nimi
nikogo nie było. Jedynie jasny korytarz. Dziewczyna zgarnęła kosmyki z twarzy,
by lepiej przyjrzeć się zaistniałej sytuacji. Dużymi oczami uważnie rozejrzała
się, poszukując nawet najdrobniejszego szczegółu, ale nic nie było w stanie
przykuć jej uwagi. Bała się poruszyć z miejsca. Jedynie całym swoim ciałem przylgnęła
do ściany. Panujący w niej niepokój nie pozwalał wykonać żadnego ruchu.
Cisza stała się dokuczliwa. Nastolatka pragnęła usłyszeć
czyjś głos, jednak wiedziała, że to tylko marzenie, że tak naprawdę nikogo nie
ma. Tylko dlaczego?
Poczuła jak na jej szyi zaciskają się czyjeś zimne i
kościste palce. Ze świstem nabrała do płuc tyle powietrza, ile tylko była w
stanie. Chciała odepchnąć od siebie postać, ale nikogo nie widziała. Nawet nie
potrafiła jej wyczuć, gdy wyciągała ręce do przodu. To tak, jakby jej wcale nie
było. Ale dłonie czuła bardzo dobrze...
— Nie dasz rady, Roseanne — wysyczał jadowity głos. — Nie
dasz im rady...
Twarz dziewczyny powoli robiła się czerwona z braku
tlenu. Rozpaczliwie próbowała zaczerpnąć powietrza, ale nie była w stanie.
Na chwilę przed oczami ujrzała ciemną twarz z parą
czerwonych oczu, ale zniknęła ona tak szybko, jak się pojawiła. Roseanne nie
wiedziała, czy stało się to naprawdę, czy było to tylko złudzenie.
— Proszę... — wychrypiała. — P-Puść... m-mnie...
Nie wiedziała jak ma bronić się przed osobą, przez którą
prawdopodobnie przenikała. To tak jak walka z wiatrakami. Nie miała szans.
Na twarzy poczuła zimny oddech o nieprzyjemnym zapachu.
Zemdliło ją. Po raz kolejny spróbowała się wyrwać, ale próba poszła na nic.
Dotknęła szyi. Nie poczuła na niej żadnych dłoni, jednak uścisk wciąż był.
Powoli odnosiła wrażenie, że traci przytomność. Chęć
dostania choć odrobiny tlenu była tak wielka, że zrobiłaby wszystko, żeby ktoś
jej ją dał. Zaczęła się szarpać jeszcze bardziej. Nawet gdy przewróciła się na
podłogę, uścisk wciąż był, a nawet się wzmocnił. Po policzkach Roseanne
popłynęły łzy bezsilności, ale i złości. Przed oczami zaczynały jej tańczyć
czarne plamy. Wydawało jej się, że odpływa w nicość, jednak wciąż utrzymywała
się w przytomności.
Ciężko oddychając otworzyła gwałtownie oczy. Jej dłonie
odruchowo powędrowały w kierunku szyi. Odetchnęła z wielką ulgą, kiedy nie
czuła na nich żadnego uścisku. Drżącymi rękami wytarła mokre policzki, ale
chwilę później zaszlochała. „To tylko sen...” — powtarzała w myślach, lecz był
on tak bardzo realny, że nie mogła dojść do siebie. Schowała twarz w poduszce,
by stłumić płacz, ale nawet wtedy miała wrażenie, że zaraz obudzi wszystkich w
domu. Zacisnęła szczękę i starała się płakać bezgłośnie, lecz efekt był marny.
Po dłuższej chwili wstała z łóżka, podeszła do okna i
otworzyła je na oścież. Chłodne powietrze wtargnęło do pomieszczenia,
powodując, że Roseanne dostała gęstej skórki. Jednak dziewczyna nie zważała na
to. Wychyliła głowę za okno i pozwoliła, żeby wiatr bawił się jej włosami.
Wdychała gwałtownie zimne powietrze, tak jakby miało go zaraz zabraknąć. Tak
naprawdę to odnosiła takie wrażenie.
Wpatrywała się w panującą ciemność. Widziała niewyraźne
kształty drzew i cienie rzucane przez światła. I poza tym nic, żadnych
dźwięków. Tylko cisza i ona sama.
Hej kochani!
Tak wiem, rozdział wyszedł trochu krótki. W sumie to nawet nie ma w nim nic szczególnie ciekawego, ale uznałam, że nie będę już nic do niego wplatała. Może następny będzie dłuższy, ale niczego nie obiecuję.
Ciekawi mnie jakie macie refleksje na temat Julie i jej tajemniczej rozmowy. Będzie to miało znaczący wpływ na nią samą, a nawet i na Roseanne. A jeśli chodzi o sen... To z czymś jest związane. Z czymś, z czym ma do czynienia sama Julie. A później i Rosie.
Historia powoli zaczyna się rozkręcać. Chciałabym już przejść do dalszych wydarzeń, w których będzie się dużo działo, ale niestety na razie musimy przejść przez te nudne rozdziały :/
Nie będę już nudziła, trzymajcie się! xoxo :*
Maggie
Hejoooo!
OdpowiedzUsuńPrzybywam wreszcie, aby podzielić się swoją opinią! xD
Rozdział faktycznie wyszedł krótki, ale nie aż tak nudny. Nie zawsze w każdym poście powinna być duża dawka emocji. Czasem trzeba zwolnić. :)
Jeśli chodzi o Julie... Zachowuje się ona dziwnie i mogę tylko podejrzewać, że to ona była tą tajemniczą kobietą z końcówki rozdziału 2. xD Może być ona zła lub odwrotnie. Współpracuje z jednym albo z drugim. xD Jej przerażenie w niektórych momentach rozmowy sugeruje, że jednak nie jest tą kobietą, bo tamta się nie bała i to raczej szefowa. Nie wykluczam faktu, że to dla niej może pracować Julie i ma jej wydać Rosie? Albo naszyjnik? xd Sama już nie wiem. W sumie może pomagać też temu kolesiowi, który uratował Rosie, ale przecież nie bałaby się go, gdyby był dobry (a po tym, jak uratował naszą bohaterkę mogę przypuszczać, że nie jest zły). Chyba, że po prostu jest przerażający i dobry jednocześnie. xD Ajj już mu się pomieszało z tego wszystkiego. Chyba poczekam na dalsze posty, żeby coś stwierdzić. Zaraz, zaraz... Sen, te oczy... xd Jednak się myliłam, Julie współpracuje z tymi złymi. xD Albo tak po części przynajmniej. xD
Jeśli chodzi o błędy:
"Z czasem przestała przykuwać uwagę do tego, że jest jej zimno" - lepiej brzmi "Z czasem przestała zwracać uwagę na to, że jest jej zimno". Jednak skoro piszesz w czasie przeszłym, to "jest" trzeba zmienić na "było";
"Zauważyła, że dziewczyna jest dziwne... cicha?" - zamiast "dziwne" powinno być "dziwnie";
"Jedynie całym swoim ciałem przylega do ściany." - tutaj podobnie, jak w pierwszym wymienionym zdaniu. Skoro piszesz w czasie przeszłym, to nie "przylega" tylko "przylgnęła".
Tak przynajmniej mi się wydaje. :D Mogę się oczywiście mylić. :P
Rozdział choć krótki, trochę niepokoi. Rozmowa Julie z kimś, sen Rosie. Nie było w nim zbyt dużo akcji, ale tak jak wcześniej mówiłam, trzeba też czasem trochę zwolnić. :)
Czekam na następny rozdział z niecierpliwością. :D
Morza weny twórczej życzę!
Pozdrawiam Lex May
"— Tak — potwierdziła Roseanne, marszcząc czoło na samą myśl, że miałabym zjeść nielubiane grzyby" - powinno być "miałaby".
OdpowiedzUsuń"Rosie spojrzała na swoją herbatę, która już się kończyła" - jak dla mnie błąd logiczny, herbata może się kończyć wtedy, gdy nie masz jej do zaparzenia, a nie, gdy prawie już się ją wypije, ale może się czepiam xD
"(...)kubek wrzuciła do zlewu" - Tu moja refleksja czy się czasem nie rozbił :'D
"Rosie nie wiedziała co ma sądzić..." - tu zżarło akapit xD
"Zwykle robiła to co chciała" - między "to", a "co" zgubiłaś przecinek ;)
Tyle wychwyciłam z błędów ;) Teraz treść!
Krótki, ale nie mega krótki, nie mam jakiegoś szczególnego niedosytu, a że z czasem u mnie krucho, tym bardziej taka długość mi odpowiada :D Niby co tu jest nudnego choćby w tym śnie?! :P Trochę on przerażający, więc w życiu nie określiłabym takiego rozdziału "nudnym" xD Fajnie się nam wszystko powoli rozwija. Podejrzewam, że Julie przez telefon rozmawiała właśnie o swojej siostrze. Tylko dlaczego? Może się mylę xD
No nic, czekam na więcej, życzę powodzenia w pisaniu ^.^
Myślę, że Julie mogła rozmawiać o siostrze. Może to jest związane z tym naszyjnikiem. Julie mogłaby go Rosie odebrać i zanieść go tamtym złym.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że Rosie przyśniła się kobieta, z którą Julie może współpracować.
Czekam na kolejny rozdział.
Rozdział wcale nie był taki nudny ;) Bardzo lubię Twój styl pisania. Julie pewnie współpracuję z tym czerwonookim mężczyzną, może chodzić o naszyjnik albo o coś jeszcze. Jestem ciekawa w co siostra Rosie się wplątała. Hm... czyżby sen na końcu rozdziału był proroczy? Nie wiem, może wkrótce wszystko się wyjaśni. Czekam na kolejne rozdziały :)
OdpowiedzUsuńWitaj Aniołku :)
OdpowiedzUsuńPierwsze na co zwróciłam uwagę, to śliczny i estetyczny szablon.
Mimo, że nie wiem nic o poprzednich rozdziałach, to mnie bardzo zaciekawiłaś. Z wielką chęcią przeczytam poprzednie jak oraz przyszłe części twojej twórczości.
Pozdrawiam ciepło x