czwartek, 8 września 2016

Rozdział 2



Pogoda, o dziwo, była ładna. Na prawie bezchmurnym niebie świeciło słońce. Wprawdzie słabo, lecz dla mieszkańców liczyło się, że w ogóle było — takie zjawisko nie pojawiało się zbyt często. Wiał wiatr, który bez trudu wprawiał w ruch gałęzie drzew, powodując przyjemny dla uszu szum. Do tego dołączył śpiew ptaków, upiększając melodię.
Biegnąca chodnikiem Roseanne, zatrzymała się przy jednym z jednorodzinnych domów. Zdyszana weszła po schodach i stanęła przy drzwiach, w które trzykrotnie zapukała. Przystanęła z nogi na nogę, a wzrok utkwiła w klamce. Serce biło jej niemiłosiernie szybko przez wcześniejszy wysiłek. Otarła z czoła kropelki potu w momencie, kiedy drzwi zostały otwarte. Wytarła dłoń w spodnie.
W wejściu stanęła dość wysoka dziewczyna, ubrana w czarną, przylegającą sukienkę, idealnie podkreślającą jej szczupłą i jasną cerę. Miała oczy koloru głębokiej zieleni, od których nie sposób było oderwać wzrok. Jej lekko zapadnięte policzki były zaróżowione, a usta jasnoróżowe. Brązowe włosy, związane w koński ogon, miała przełożone na prawym ramieniu. Gdy uśmiechnęła się, w policzkach utworzyły się urocze dołeczki.
— Witam, witam! Czym zawdzięczam sobie twoją wizytę? — zapytała z uśmiechem, po czym przytuliła na powitanie Rosie.
— Muszę z tobą porozmawiać — wyjaśniła krótko Roseanne.
Nie zauważyła, jak jej przyjaciółka zwęziła brwi. Gdy ta odsunęła się od niej, zaprosiła ją gestem dłoni do środka. Roseanne z wdzięcznością weszła. Od razu skierowała się do pokoju dziewczyny, gdzie przystanęła przy ścianie i oparła się o nią. Gdy usłyszała trzask zamykanych drzwi, zamknęła oczy.
W głowie zaczęła układać plan tego, co powie przyjaciółce, jednocześnie nie wychodząc na idiotkę. Mówiła w myślach kwestię, którą przed spotkaniem powtarzała wiele razy. Tak zdenerwowała się, że zapomniała, jak ma zacząć.
— Widzę, że coś cię trapi.
Słysząc głos przyjaciółki, powoli otworzyła oczy.
Wiedziała, że dziewczynie mogła powiedzieć wszystko, ale miała pewne wątpliwości. Nie były spowodowane tym, że nie ufała przyjaciółce. Po prostu bała się. Sama nie potrafiła do końca stwierdzić czego, lecz uważała, że pewne rzeczy powinno zachowywać się w tajemnicy i podejrzewała, że o tym, co ją spotkało, nie powinna rozpowiadać.
— Miley... Mam problem — wyznała w końcu Rosie, jednocześnie zastanawiając się, czy wypowiedziane ostatnie słowo jest odpowiednie.
— Słucham. — Miley uśmiechnęła się zachęcająco.
— Tylko nie uznaj mnie za jakąś idiotkę, czy coś. — Zrobiła błagalny wyraz twarzy i uśmiechnęła się nieśmiało.
— Spoko. — Wzruszyła ramionami.
Roseanne wzięła wdech. Nieświadoma tego, co robi, zaczęła chodzić od ściany do ściany, uporczywie wpatrując się w podłogę. Dłonie, zaciśnięte w pięści, wcisnęła w kieszenie spodni. Mocno zagryzła dolną wargę.
Tak naprawdę to nie wiedziała, czym tak bardzo się przejmowała. Miley była dla niej jak siostra, a mimo to wstydziła się, nie mając pojęcia czego.
Zmarszczyła czoło i położyła się na łóżku obok przyjaciółki.
— Nie pamiętam, co działo się zeszłego wieczoru — wyksztusiła na jednym wdechu i zamknęła oczy.
Miley nie ukryła swojego zdziwienia. Przestała nawet bawić się bransoletką, którą trzymała w dłoniach. Odłożyła ją na szafkę obok łóżka, a ręce położyła wzdłuż ciała. Krótko po tym z powrotem podniosła je i splotła palce u dłoni, które położyła na brzuchu.
— Hm. Nie wypiłaś czasem czegoś? — zapytała niespodziewanie, mrużąc przy tym oczy.
— No chyba żartujesz! — powiedziała zbyt gwałtownie Rosie. — Przecież nie piję. W dodatku mam dopiero szesnaście lat — dodała spokojniej.
— No wiem, ale może wypiłaś coś przypadkowo? Byłaś na jakieś imprezie? Może coś ci dosypali? — dopytywała Miley.
Rosie w wyobraźni utworzyła scenę, jak siedziała przy stoliku w jakimś dotąd nieznanym klubie, co było nieprawdopodobne, ponieważ raczej nie chodziła na imprezy, a tym bardziej do klubów, w których nigdy nie była. Podczas jej nieuwagi ktoś dosypał jej coś do wcześniej pitego drinka, a ona go dokończyła... Nie. Energicznie pokręciła głową, nie wierząc w przedstawiony obraz.
— Nie byłam na żadnej imprezie. Nigdzie nie byłam. To znaczy... — Zrobiła zamyślony wyraz twarzy. — Poszłam na spacer. Na klif. Pamiętam, że zabierałam się do powrotu, a później... No właśnie. Co później? Nie mam pojęcia... — Zmarszczyła czoło. — Dzisiaj obudziłam się w swoim pokoju, choć wcale nie pamiętam, jakbym do niego wracała. W ogóle nie pamiętam, że szłam do domu.
— Może w czasie drogi zemdlałaś? Ktoś cię znalazł...
Słowa Miley wydawały się Rosie sensowne, jednak gdyby rzeczywiście zemdlała... Według niej były marne szanse, że ktoś zapuszczał się tam, gdzie ona. W okolicach klifu nigdy nikogo nie spotkała. Przynajmniej nie mogła sobie tego przypomnieć.
Ciężko westchnęła, układając się w pozycji siedzącej. Zgarnęła z twarzy zabłąkane kosmyki włosów. Przejechała dłonią po twarzy, po czym spojrzała z ukosa na przyjaciółkę.
Miley miała zamyślony wyraz twarzy, jednak w jej oczach Roseanne zobaczyła niepokój. Myślała, że to przez to, co przed chwilą jej wyznała. Momentalnie posmutniała, ponieważ nie chciała, żeby dziewczyna martwiła się o nią. Nie lubiła, gdy ktoś patrzył na nią wzrokiem pełnym smutku i współczucia. Czuła się wtedy nieswojo i wolała uciec gdzieś daleko, by pobyć samą.
— Może tak było — powiedziała Roseanne, choć wiedziała, że to nieprawda.
Miley uśmiechnęła się lekko, choć jej oczy wciąż pozostawały zaniepokojone.


Po rozmowie z przyjaciółką Roseanne miała jeszcze większy mętlik w głowie, niż wcześniej. Już nie wiedziała, co miała o tym wszystkim myśleć. Gdyby rzeczywiście ktoś przyniósł ją do domu, jej matka wspomniałaby o tym, wcześniej na pewno pytając, jak się czuje. Ten fakt zataiła przed Miley, gdyż wiedziała, że dalsza rozmowa o tym nie ma sensu, ponieważ obie do niczego by nie doszły. Poza tym nie chciała zamartwiać przyjaciółki.
Jednak pustka w głowie wciąż martwiła Rosie.
Dziewczyna zatrzymała się, gdy na przejściu zaświeciło się czerwone światło. Westchnęła ciężko, po czym schowała dłonie do kieszeni spodni. W milczeniu czekała na zielone. Spuściła wzrok i wsłuchała się w silniki jeżdżących aut. Kiedy samochody zatrzymały się, zerknęła, czy na pewno zaświeciło się zielone światło. Już miała ruszyć, by przejść przez ulicę, kiedy napotkała wzrok mężczyzny.
Zmrużyła oczy, by przekonać się, czy na pewno nie śni. Na jej czole pojawiły się pojedyncze zmarszczki. Dopiero później na twarzy można było dostrzec zdziwienie. „Już go spotkałam!” — pomyślała, wpatrując się w jego hipnotyzujące, ciemne oczy.
Niespełna trzy lat temu Rosie przeprowadziła się do Miasta Łez. Szła do szkoły z myślą, że znowu będzie tą nową. Czuła się nieswojo pod ostrzałem spojrzeń zupełnie obcych jej osób, dlatego idąc, denerwowała się. W myślach powtarzała, że wszystko będzie dobrze...
— No proszę, proszę. Witaj, skarbie. — Usłyszała czyjś męski głos.
Na początku nie zwróciła na niego uwagi, ponieważ była pewna, że niedaleko niej spotkali się znajomi, ewentualnie jakaś para, jednak ktoś stanął jej na drodze, powodując, że zatrzymała się. Ujrzała piękne, ciemne oczy, od których nie sposób było oderwać wzrok. Sam mężczyzna miał ostre rysy twarzy i jednodniowy zarost. Uśmiechał się znacząco. Jego czarne włosy, ładnie kontrastujące się z jasną cerą, lśniły w świetle dnia. Nawet nie pofatygował się, żeby je rozczesać. Wyglądał na takiego, co ma lekko ponad trzydzieści lat.
„Czy on mówi do mnie?” — Roseanne pomyślała zdziwiona.
W pewnym momencie poczuła, jak czyjaś silna dłoń objęła ją w pasie. Wszystko działo się tak szybko, że nie zdążyła zareagować. Zaskoczona nie była w stanie wydusić z siebie choćby słowa. Gdy pod koszulką poczuła zimne palce mężczyzny, zadrżała. Przyciągnął ją tak blisko siebie, że ich twarze dzieliły zaledwie centymetry. Rosie gwałtownie zaczerpnęła powietrza, bojąc się poruszyć.
— Zmieniłaś fryzurę? — zapytał, po czym wziął do palców jeden z długich kosmyków włosów Rosie i zaczął mu się uważnie przyglądać. — Ładnie ci.
Dziewczyna wytrzeszczyła oczy.
— Kim pan jest? — zapytała z lekkim niepokojem, który starała się ukryć.
Wyrwała się z uścisku mężczyzny i cofnęła o krok.
Dałaby sobie rękę uciąć, że nigdy wcześniej go nie widziała, przez co krępujące, według niej, powitanie, było nie lada dziwne. Wbiła w niego swój uważny wzrok i próbowała doszukać się w nim czegoś podejrzanego. Początkowo przez myśl przemknęło jej, że stojący przed nią mężczyzna mógłby być zboczeńcem. Nie chciała, by to okazało się prawdą.
Nieznajomy zacmokał, widocznie zniesmaczony jej reakcją.
Serce Rosie biło tak mocno, iż miała wrażenie, że zaraz wyskoczy jej z piersi.
— Och! Próbujesz mnie spławić? — zapytał z udawanym urażeniem.
— Spławić? — Roseanne zamrugała oczami. Czuła narastającą w sobie złość.
Wydawało jej się, że to wszystko to jakiś poplątany sen.
— Jesteś słodka, ale wiem, że udajesz — powiedział, robiąc krok do przodu.
Dziewczyna automatycznie cofnęła się nie o jeden, lecz o dwa kroki.
Reakcja Rosie zaczęła intrygować mężczyznę. Początkowo myślał, że dziewczyna udaje, jednak im bardziej jej się przyglądał, tym odnosił wrażenie, że nie kłamie. Rosie zauważyła to, ponieważ twarz nieznajomego zrobiła się łagodna.
— Nie pamiętasz, co między nami było? Gdzie podziała się dawna ty? — zapytał z nutką tęsknoty w głosie.
— Co między... Zaraz. Co?!
Miała ochotę wybuchnąć głośnym śmiechem, jednak nie mogła się na to zdobyć. Tępo wpatrywała się w mężczyznę, poszukując jakiś oznak, mówiących jej, że robi z niej żarty. Przestała to robić dopiero wtedy, gdy na jego twarzy odbiło się zdziwienie i zakłopotanie.
— Musiał mnie pan z kimś pomylić — bąknęła pod nosem.
Nieznajomy podrapał się po brodzie, widocznie nad czymś myśląc. Rosie czuła pojawiające się na jej czole krople potu. Jej ciało ogarnęło ciepło, mimo iż na zewnątrz nie było tak ciepło. Miała wielką ochotę wyminąć nieznajomego i uciec, ale jej nogi odmówiły posłuszeństwa. Przełknęła ślinę.
— Może — powiedział nie do końca przekonany.
Roseanne na trzęsących się nogach wyminęła go, zerkając na niego kątem oka.
Na wspomnienie minionego wydarzenia, Rosie mimowolnie nabrała do ust haust powietrza. Zdała sobie sprawę, że przez cały ten czas wstrzymywała oddech, a ludzie przepychali się przez nią, podczas gdy ona stała nieruchomo. Minęły prawie trzy lata. Przez te trzy lata już więcej nie spotkała mężczyzny i nagle widziała go po drugiej stronie ulicy... Wiedziała, że nie powinna się tym tak przejmować, ale nieznajomy miał w nią utkwiony swój tajemniczy wzrok. Poczuła się dosyć nieswojo, dlatego też miała ochotę schować się.
Zastanawiała się, czy to czasem nie przypadek, że znowu go spotkała. Po poprzednim razie już nigdy nie chciała się na niego natknąć, jednak, co dziwne, zapragnęła dowiedzieć się czegoś o nieznajomym. Chciała tego, ale jakaś jej cząstka mówiła, że to niebezpieczne.
Nie zauważyła, kiedy zaświeciło się zielone światło dla samochodów. Auta wprawiły się w ruch, a przejeżdżający tir zasłonił postać mężczyzny. Naiwnie stanęła na palcach, by mieć go w zasięgu wzroku, ale i tak nie mogła go dostrzec, bo była zdecydowanie za niska. Przeklęła w myślach. Gdy pojazd odsłonił miejsce, w którym jeszcze przez chwilką stał nieznajomy, on zniknął.


W pomieszczeniu panowała ciemność. Jedyne źródło światła stanowił słaby blask dochodzący zza ciemnych firan zasłoniętego okna. Panowała cisza, ponieważ dźwięki z zewnątrz nie były w stanie przebić się przez grube mury budynku. Mimo iż w pomieszczeniu znajdowały się świeczniki z nowymi świecami, nikt z nich nie korzystał.
Ciszę przerwał odgłos otwieranych drzwi. Następnie po pomieszczeniu rozlało się światło dochodzące z korytarza. Dźwięk skrzypiącej pod nogami drewnianej podłogi przez dłuższą chwilę roznosił się po pokoju. Gdy ustał, rozległ się szorstki, kobiecy głos:
— Zamknij drzwi.
Pomieszczenie na powrót zalała fala ciemności. Przez długi czas nie było nic słychać oprócz dość głośnego oddechu przybysza zmęczonego wcześniejszym biegiem.
Z mroku wyłoniła się szczupła, kobieca sylwetka, która stanęła w słabym świetle księżyca. W nim jeszcze lepiej było widać, jak blada jest kobieta. Blask oświetlił jej chudą twarz. Zapadnięte policzki przypominały czarne wgłębienia. Jej oczy koloru czystego węgla wyglądały na puste, jak u lalki, jednak od czasu do czasu pojawiał się w nich niebezpieczny błysk. Usta miała zaciśnięte w prostą linię, a ich kolor mieszał się z jasną cerą. Jej ciemne, niczym noc, włosy, swobodnie opadały na kościste ramiona, zakryte cienkim materiałem czarnej sukienki.
Kobieta mimo iż miała swoje lata, przypominała boginię nocy. Nie sztuką było oderwać od niej wzrok. Z pozoru wyglądała na niewinną, jednak skrywał się w niej mrok, który zdawał się czekać, aż będzie mógł wziąć w swe macki ofiarę, której już nie będzie można uratować — nie ważne, co się zrobi.
Przez dłuższą chwilę panowało milczenie, powodujące, iż przybyły zaczynał się niecierpliwić, jednak nie chciał tego po sobie pokazać. Unikał wzroku stojącej przed nim piękności.
— Wzywałaś mnie, pani — powiedział, lecz wypowiedzenie tych słów kosztowało go sporo wysiłku.
Początkowo kobieta nic nie mówiła, bacznie obserwując mężczyznę. W końcu uśmiechnęła się.
— To prawda — odezwała się, mrużąc oczy. — Niestety sprawy... pokomplikowały się — powiedziała, ostrożnie dobierając do siebie słowa. Mężczyzna powoli przeniósł na nią wzrok. — Znalazła naszyjnik.
Przybysz momentalnie wstrzymał oddech.
— Czy wiesz, co to oznacza? — zapytała.
Człowiek pokiwał lekko głową.
— Doskonale. — Głos kobiety przypominał syk węża. — Nie wiem, jak to zrobisz, ale masz mi go przynieść.
— A ona? —zapytał mężczyzna.
— Nie obchodzi mnie, co z nią zrobisz.
Pani momentalnie odwróciła się na pięcie, by chwilę później całkowicie zniknąć w ciemnościach.
Mężczyzna wciąż stał nieruchomo. Mimo iż nie widział kobiety, doskonale zdawał sobie sprawę z jej obecności. Przełknął ślinę. Musiał działać.

Hejo kochani! :3
Rozdział napisałam już wcześniej, ale dopiero wczoraj sprawdziłam, czy nie ma błędów (choć pewnie jak zwykle wszystkich nie wyłapałam xD).
Mam wrażenie, że rozdział nie wyszedł mi. W sumie to nie wiem dlaczego. Może to przez ten początek, do którego nie jestem przekonana?
Ech. Nie mam pojęcia, co napisać... Jestem zmęczona po dzisiejszym dniu w szkole xD
Chętnych chciałam zaprosić na mojego nowego bloga Zaginiona przeszłość, gdzie już pojawił się prolog. Coś wzięło mnie na pisanie nowej historii i nie mogłam powstrzymać się przed założeniem bloga xD
No. Do napisania! :D
Pozdrawiam cieplutko! xoxo :*
Maggie

10 komentarzy:

  1. Błędziki, które wynalazłam (4):
    "Ten fakt zataiła przed Miley, ponieważ wiedziała, że dalsza rozmowa o tym nie ma sensu, ponieważ obie do niczego by nie doszły" - powtórzenie ;)
    "Dziewczyna zatrzymała się, gdy na przejściu zaświeciło się czerwone światło. Westchnęła ciężko, po czym schowała dłonie do kieszeni spodni. W milczeniu czekała na zielone światło. Spuściła wzrok i wsłuchała się w silniki jeżdżących aut. Kiedy samochody zatrzymały się, zerknęła, czy na pewno zaświeciło się zielone światło" - znów powtórzenia. Wystarczy wykreślić "światło", które pojawia się za drugim razem i będzie po sprawie ;)
    "Ciężko westchnęła, układając się w pozycji siedzącej, Zgarnęła z twarzy zabłąkane kosmyki włosów" - albo przecinek powinien być kropką albo nie powinno być dużej litery xD
    "(...) Znalazła naszyjnik. Przybysz momentalnie wstrzymał oddech. — Czy wiesz, co to oznacza? — zapytała. Człowiek pokiwał lekko głową. — Doskonale. — Głos kobiety przypominał syk węża. — Nie wiem, jak to zrobisz, ale masz przynieść mi naszyjnik" - to też określiłabym jako powtórzenie :P Wystarczy zmienić na "(...) ale masz mi go przynieść", bo z kontekstu zdania i tak wszyscy wiedzą o co chodzi, a ładniej wygląda i lepiej się czyta :3
    Teraz o treści! :D
    Przestrzegam przed ciągłym wplątywaniem tak po prostu w teraźniejszą akcję wspomnień! Nie jest to moim zdaniem estetyczne, takie dziwne przeskakiwanie bez większego sensu (Wróć, sens jakiś jest, bo niby jedno wiąże się z drugim, ale... No tak to dziwnie mi nie pasuje bez kursywy, bez takiego odpowiedniego klimatu xD), dlatego mam nadzieję, że więcej takowych się nie pojawi, ewentualnie będą rzadziej :3
    Pierwsza część o zwierzaniu się przyjaciółce podobała mi się :D Była taka... typowa. Jak każda normalna nastolatka Rosie rozmawia o wszystkim ze swoją kumpelą, a ona insynuuje jej picie alkoholu xD TO takie true ^^
    Druga część, no cóż. O wspomnieniach już pisałam xD Ale cała sprawa ogólnie... Dziwne. Kim może być ten facio i skąd zna Rosie? Albo czemu ona go nie pamięta? Bo nie uwierzę, że to zwykły przypadek i się faciowi coś pomyliło xD Czekam na jakieś wyjaśnienia :D
    A trzecia część... Uuu, ona mi się totalnie podobała! ^^ Taka tajemnicza, kim jest ta kobieta, czego chce od naszyjnika? Dlaczego jakiś człowiek jest jej posłuszny, czemu ona siedzi w ciemnościach? Nie mogę się doczekać, co będzie dalej po słowach "Nie obchodzi mnie, co z nią zrobisz" :D
    Życzę mnóstwa weny! :**

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawa jestem co dalej i co zrobi ten facet ! Nie zauważyłam żadnych błędów jak na razie. Ja jestem zmęczona po załatwianiu tego wszystkiego u lekarza w sprawie pracy - masakra jakaś. -.-
    Ale tak rozdział mi się podobał i czekam na więcej. ^^
    Pozdrawiam i życzę weny ! ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też czasem mam taki impuls by zacząć nową historię.
    Ten facet... Ble. Jestem ciekawa jaki będzie z nim wątek.
    A ten ostatni fragment już zwiastuje kłopoty naszej bohaterce. Zobaczymy tylo czy zrobią to dyskretnie czy nie.
    Może mi się wydaje, ale nie widać by Miley i Rose były ze sobą blisko. Noe rozmawiają jak przyjaciółki.
    Fajnie, że blog jest publiczny. Teraz rozdział wyświetli mi się na panelu bloggera. Na nowy blog zajrzę, ale nie obiecuję, że znajdę czas na czytanie go.
    Całusy i uściski ~ Cam

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział, jak zawsze :) Rzeczywiście... sprawy się komplikują. Czyżby mężczyzna klejący się do Rose był tym samym, którego wezwała ta tajemnicza kobieta? Ciekawe o co z tym wszystkim chodzi. I znowu ten naszyjnik... Jaki nasza bohaterka ma z tym wszystkim związek? Czekam na dalszy ciąg historii i chętnie obczaję Twojego drugiego bloga :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przepraszam za opóźnienia, jestem!
    Omomom! Ten koleś, już go kocham. Ja to mam chyba coś z głowa, naprawdę. Ciekawe kiedy pojawi się znów, jak, co się wydarzy?
    Ciekawy też wątek naszyjnika. Ale jak to u Ciebie bywa, będzie pewnie zaskakująco i ciekawie, bo masz takie zwroty akcji że hoho :P
    Czekam na kolejny rozdział i lecę czytać nowe opowiadanie :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne opowiadanie, już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejo kochana! Wybacz spóźnienie, ale nic na to nie mogę poradzić. :(
    W każdym razie zdumiewasz mnie każdym nowym rozdziałem. xD Ta wersja baaaaaardzooooo różni się od poprzedniej. :P Hmm może faktycznie Miley uznałaby, że Rosie oszalała, ale jednak powinna z nią zagłębić się w ten temat. Jednak w takie "magiczne" sprawy ciężko jest uwierzyć, chyba że przyjaciółka naszej bohaterki pochodzi z "tamtego świata". :P Oooo to by faktycznie było ciekawe. xD
    Jeżeli chodzi o tego mężczyznę, to chciałabym bardzo poznać wspomnienia Rosie z tego jak go poznała. Mógł to być ten gość ze snu, ale prawdopodobnie to ten z prologu. xD Sama nie wiem. Ta sytuacja była zabawna, ale nieciekawa z punktu Rosie - biedna. xD
    Zadziwiająca była końcówka. Czyli jednak jest jakaś zła hmm wampirzyca? Skoro historia związana z tą wyspą (opowiedzianą z poprzedniej wersji), która tutaj się nie zmienia, to może jest właśnie ta wampirzyca? Ajj zapomniałam jak się nazywała.. xD Ten mężczyzna na sto procent jest z prologu. Istnieje również cień szansy, że jednak to ten ze snu (i z tej ulicy, bo wydaje mi się, iż to ta sama osoba, albo to może być nasz Sam Clafin, który w poprzedniej wersji był wcielony w przyjaciela Rosie). Wiadome jest jedynie to, że ta dwójka nie ma dobrych zamiarów. Chcą dostać naszyjnik, czyli jest on bardzo ważny i może skrywa jakąś tajemną moc (może? baaa na pewno!). xD
    Błędy:
    "— Słucham. — Miley uśmiechnęła się zachęcajcie." - tutaj powinno być "zachęcająco".
    Czekam kochana na kolejne rozdziały, bo zapowiada się ciekawie już na starcie. :D
    Morza weny twórczej życzę i jakąś chwilę oddechu od szkoły, bo wiem, co przeżywasz. xD Jednak to jest mało, w porównaniu do następnych roczników. :P
    Pozdrawiam Lex May

    OdpowiedzUsuń
  8. Witaj, Maggie! <3 Ach ta szkoła, nie daje nam wolnośći. Zabiera nam wolny czas... No cóż, trzeba sobie radzić.
    Moim zdaniem ten post jedt doskonały jak syk tej pani :'D Coraz bardziej wieje tajemniczością i kłopotami. Czuje, że główna bohaterka będzie miała niezłe problemy. Jak wczytałam się w ten początek, to chciałam więcej i więcej. Tak fajnie dobrałaś słowa, ze trudno było se oderwać :D Byle tak dalej! Ten mężczyzna co kręci! Wydaje mi się, zę nie pomylił dziewczyny przypadkowo, tylko specjalnie. Ciekawie, ciekawie! Lece czytać dalej, papa :* <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej!

    Mam przyjemność poinformować, że Twój blog został nominowany przeze mnie do LBA :)
    Szczegóły na cory-and-emma.blogspot.com

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kolejny rozdział i jeszcze więcej zastanawiających rzeczy.
    Dlaczego Rosie nie pamięta tamtego mężczyzny i w jaki sposób go poznała
    Kim jest ta kobieta i do czego jej potrzebny ten naszyjnik
    i czy ten mężczyzna od tej kobiety i ten, który spotkał się z Rosie to ta sama osoba.
    Tamtej dwójce zależy na tym naszyjniku i będą na wszystkie sposoby próbowali go jej odebrać. Czyli życie Rosie może się niedługo skomplikować.

    Czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń